Gozdawianka – Pod wiatr

Wprowadzenie

Oddajemy w ręce czytelnika trzeci tom powieści autobiograficznej Janiny Mroczkowskiej. W drogim tomie rozstaliśmy się z autorką i bohaterką, gdy wraz z repatriantami opuszczała Klesów, w którym przeżyła lata wojennej zawieruchy, by udać się w obręb nowych granic Polski. Niniejszy tom opowiada o pierwszych powojennych latach – zmaganiach repatriantów na ziemiach odzyskanych, animozjach ludności autochtonicznej i przesiedleńców, próbach wdrażania idei komunistycznych, niedoli i powojennej biedzie. Odnajdziemy w nim opis szkolnictwa wiejskiego i żmudnej pracy na roli.

Akcja niniejszego tomu dzieje się w dwóch miejscowościach: w Dobieszczyźnie położonej niedaleko Jarocina, gdzie autorka otrzymuje gospodarstwo po repatriacji, oraz w Owieśnie, do którego wyjeżdżała pracować jako nauczycielka. Osoby opisywane przez autorkę są postaciami historycznymi, jednak zdarza się, że w tym i następnym tomie ich imiona pozostawiamy zmienione (zgodnie z sugestią autorki), szczególnie gdy są one przedstawiane w pejoratywnym świetle. Opisywane wydarzenia mają również źródło w faktach, choć bywa, że autorka je nieco koloryzuje zgodnie z zasadą licentia poetica. Ma to szczególnie miejsce w relacji pisanej w trzeciej osobie.

Trzecia część, tak jak poprzednie, powstała jako kompilacja kilku autobiografii. Za podstawę posłużyła powieść zatytułowana „Pod wiatr”, w której Janina Mroczkowska opisuje swoje życie od czasów repatriacji aż po swą fikcyjną śmierć. W książce tej autorka występuje jako Laura Grudecka, a jej koleje losu są często wynikiem nostalgicznych tęsknot samej autorki. W niniejszym i kolejnym tomie systematycznie każdemu rozdziałowi z książki „Pod wiatr” towarzyszy fragment autobiograficzny pisany w pierwszej osobie. Fragmenty te są tak dobrane, by korespondowały do siebie. Czasem wątki się powtarzają, ale częściej są uzupełnieniem faktów pominiętych w powieści, a niekiedy rzucają światło na prawdziwy przebieg zdarzeń konfabulowanych przez autorkę w pierwszej wersji.

Mam nadzieję, że czytelnicy z zainteresowaniem będą śledzić dalsze losy autorki, przeżywać z nią jej życiowe zawirowania, uczestniczyć w dylematach i rozterkach. Autorka wielce ceniła beletrystykę, czemu daje wyraz w swoich powieściach. Jej najpiękniejsze wspomnienia wiążą się ze wspólną lekturą książek, a znaczące wydarzenia widzi przez pryzmat bohaterów czytanych powieści. Niech więc twórczość Janiny Mroczkowskiej da czytelnikom równie wielką satysfakcję. Wyraźmy to życzenie słowami samej autorki, które choć mocno nacechowane politycznymi realiami, jakże pozostają aktualne:

Wprawdzie obecnie książkę wyparło radio, a zwłaszcza telewizja, ale jeszcze nie tracę nadziei, wierzę, że maluczko, a rusyfikacja, którą – jak za carów – raczy nas polska telewizja, skończy się i wrócimy do książki. Że mimo braku papieru znajdziemy ją, bodaj z uszczerbkiem politycznych czasopism służących tym samym celom, co telewizja. Bo jeśli nie mamy zwariować pod naporem polityki, musimy ją zdobyć.

Akcja niniejszego tomu dzieje się w czasach niezbyt odległych, wciąż żyje wielu bohaterów powieści i świadków opisywanych wydarzeń. Toteż podczas opracowywania tomu spotykałem się z różnorodną oceną postaw autorki. Oceną wystawianą nie na podstawie lektury powieści, ale przez osoby, które ją znały. Na przykład motywy, które nią powodowały, gdy zabrała dwójkę dzieci i odeszła od męża. Czy argumenty, które podaje, nie są próbą wybielenia się? Jaką osobą był jej mąż, a mój  dziadek? Czemu nie próbował odzyskać utraconej rodziny?

Upublicznienie historii babci sprawiło, że z różnych stron poczęły napływać do mnie nowe informacje. Pewnego dnia na stronie internetowej poświęconej jej twórczości pojawił się komentarz:

Witam! Jestem na jednym ze zdjęć zamieszczonych w katalogu ‘niezidentyfikowane’, jest tam również moja mama. Mam trochę starych fotografii  rodzinnych. Wygląda na to, że jesteśmy rodziną. Pozdrawiam i proszę o kontakt.

Studnia i koryto do pojenia koni,
Dobieszczyzna– akryl, Zdzisław Rosada.

Tym sposobem poznałem naszą krewną Grażynę, dzięki której zidentyfikowaliśmy sporo nieznanych nam zdjęć i odkryliśmy kawałek historii rodziny. Innym razem na stronie pojawił się następujący wpis:

Witam! Mieszkałem w „Chacie pod słomianą strzechą” w latach 1964-1978. Jeśli to nie sprawi kłopotu, to bardzo proszę o odpowiedź.

Wiadomość spiorunowała mnie. „Chata pod słomianą strzechą” to tytuł księgi opisującej życie autorki w Dobieszczyźnie i jej rozstanie z mężem, od którego odeszła w roku 1954… Któż mógł wprowadzić się do domu Mroczkowskiego dziesięć lat po odejściu babci i mieszkać w nim jeszcze dziesięć lat po jego śmierci? (Wacław zmarł w 1968 r.) Natychmiast wysłałem mail z prośbą o więcej informacji. W niedługim czasie nadeszła odpowiedź:

Bardzo mile mnie Pan zaskoczył tak szybką odpowiedzią. Oczywiście chodzi mi o Dobieszczyznę. Pozwolę sobie przesłać Panu PDF i kilka szkiców, które zrobiłem w związku z nim. Jeśli coś z tego przyda się Panu, to będzie mi bardzo miło… Pana siostrę i mamę pamiętam, gdy odwiedziły Pana Mroczkowskiego syrenką, był to chyba rok 1964 lub 1965. Mama z tatą poszli na pole, a siostra została w samochodzie.

Niezwykłe! Wreszcie mogę poznać kogoś, kto znał dziadka. Żył z nim, mieszkał i na pewno słyszał historię babci opisywaną z drugiej strony. Jak dziadek wypowiadał się o swej żonie? Jakim był człowiekiem? Może uda mi się uzyskać odpowiedzi choć na kilka z mych pytań. Zajrzałem do przesłanego pliku, a tam kolejna niespodzianka. Drobiazgowy opis gospodarstwa Mroczkowskich – budynek po budynku, z pięknymi szkicami! Zacząłem porównywać szkice z posiadanymi zdjęciami. Zgadzały się idealnie. Teraz mogłem umieścić zdjęcia w przestrzeni gospodarstwa, którego plan był w liście wraz ze szkicami. Czytałem wspomnienia pana Zdzisława Rosady, przeglądałem załączone obrazy i nie mogłem wyjść z podziwu… to nowy wymiar opowieści babci, kolejny jej rozdział, uzupełnienie historii gospodarstwa, które tak pokochała…

Kontakt z panem Rosadą okazał się niezwykle ekscytujący i owocny. Już w czasie naszej pierwszej rozmowy telefonicznej dowiedziałem się o strychu „chaty ze słomianą strzechą”, na którym można było odnaleźć gazety i książki Janiny Mroczkowskiej, o wielkim szacunku jakim dziadek darzył przez całe życie swoją żonę. Gospodarstwo Mroczkowskich stanęło przed oczyma mej wyobraźni ze wszystkimi szczegółami – budą psa, murowaną oborą, stodołami, studnią, drewutnią, sadem i stawem położonym nad Lubianką. Dziś pusty plac po budynkach ożył dawnym życiem, odgłosami zwierząt i krzątaniną gospodarzy. Dodatkowo otrzymałem ogromne wsparcie przy opracowywaniu materiałów do książki. Pan Rosada pomógł mi nanieść na mapę kontury własności Mroczkowskich i identyfikować miejsca opisywane przez autorkę.

Dobieszczyzna nr 8 – akryl, Zdzisław Rosada.

Za pozwoleniem Zdzisława Rosady w aneksie do niniejszego tomu zamieszczamy fragmenty jego wspomnień związane z Dobieszczyzną wraz ze szkicami. Wspomnienia te są wspaniałym uzupełnieniem opisów życia w Dobieszczyźnie, a szkice zabudowań gospodarczych i obrazów z dzieciństwa stanowią doskonały materiał poglądowy, ułatwiający wyobrażenie sobie scenerii, w której odbywało się życie autorki. Chciałbym w tym miejscu podziękować panu Rosadzie za użyczenie swych wspomnień i szkiców, jak również za pomoc w odkrywaniu zagmatwanej historii rodzinnej.

Andrzej Babkiewicz