Bródno i Pelcowizna 1912-1925
Miejsca Pelcowizny, Bródna i okolic związane z autorką wraz ze zdjęciami z okresu międzywojennego.
Zielone linie wskazują dokładne miejsce wykonania zdjęcia.
Historia Bródna i Pelcowizny:
Początki Bródna sięgają IX w., gdy na terenie obecnego Lasu Bródnowskiego powstał warowny gród, jeden z trzech na terenie obecnej Warszawy. Nazwa Bródno pochodzi od przepływającej w pobliżu rzeki Brodni. W XV w. istniała tu królewska wieś Bródno.
Kolonia i folwark Pelcowizna pojawiają się na mapach ok. 1830 r. Pelcowizna prawdopodobnie została założona przez Pelca, od którego wzięła się jej nazwa. Jednak na mapie rękopiśmiennej z 1783 r. na tym terenie pojawia się miejscowość Skurzec. Nazwa może więc pochodzić od przemysłu garbarskiego – specjalności pobliskiego Golędzinowa, która później została zniemczona (niem. pelz – skóra futro; pelzen – odzieranie ze skóry). Około roku 1820 wytyczono tamtędy szosę modlińską (dziś ul. Modlińska).
Po wybudowaniu Cytadeli Warszawskiej Bródno leżało w pasie, gdzie dozwolona była tylko parterowa zabudowa drewniana. Gwałtowniejszy rozwój gminy Bródna miał miejsce, gdy uruchomiono linię Kolei Nadwiślańskiej i otwarto stację Praga (1875 r.). W 1862 r. wybudowano Kolej Petersburską (Dworzec Wileński) oraz Kolej Terespolską łączącą Warszawę, Kijów i Moskwę (Dworzec Wschodni). Bezpośrednie połączenie z Rosją i niskie ceny przyczyniły się do rozbudowy dzielnicy. Wielu przemysłowców przenosi swoje zakłady z lewobrzeżnej Warszawy lub buduje nowe fabryki, do których prowadziło wiele bocznic kolejowych.
Wówczas powstaje Nowe Bródno na zachodniej części gruntów wsi Bródno (1870-1880), które to osiedle od razu ma charakter przedmiejski. W tym okresie powstały liczne zakłady przemysłowe. Toteż mieszkańcy Bródna i Pelcowizny rekrutowali się z robotników zatrudnionych w zakładach produkcyjnych oraz z kolejarzy.
W 1905 roku – przeciw władzom carskim strajkowało 1500 robotników gminy Bródno, wstrzymano też ruch na kolei. W 1911 r. po rozbrojeniu fortów podmiejskich Warszawy zniesiono zakaz budowania murowanych budynków. W 1914 r. szybko zbliżali się Niemcy, więc wycofujące się władze rosyjskie zarządziły ewakuację zakładów przemysłowych. Większość sprzętu została wywieziona do Rosji. Ewakuowano również załogi warsztatów wraz z rodzinami. Zakłady, których nie zdążono ewakuować, wysadzano w powietrze.
Po wejściu Niemców do Warszawy w 1915 r. zaczęto naprawiać szkody. Wykonano jezdnie na ul. Odrowąża i Białołęckiej, został założony Dom Ludowy przy ul. Kiejstuta. Rok później 04.1916 r. tereny Bródna i Pelcowizny zostały włączone w granice Warszawy (25. komisariat). Po zakończeniu I wojny światowej nastąpił dynamiczny rozwój Bródna i Pelcowizny. W tym okresie nastąpiła poprawa warunków bytowych mieszkańców. Ułożono jezdnie i chodniki, zakładano kanalizację, oświetlono ulice latarniami gazowymi, zelektryfikowano większość domów, a nawet w części założono instalację gazową. Na wysokim poziomie stały kultura, wychowanie, sport. Rozwinęła się sieć bibliotek, powstały dwa Domy Ludowe, sieć szkół powszechnych.
Opis ilustracji:
1. Fragment rosyjskiej mapy z 1872 r. z widocznymi osadami: Pelcowizną, Żeraniem i Starym Bródnem.
2. Dworzec kolejowy Warszawa-Praga w pobliżu Pelcowizny, Maksymilian Fajans, 1877.
Na podstawie: Bródno i okolice w pamiętnikach mieszkańców, tom I,
praca zbiorowa pod red. Rafał E. Stolarski, Warszawa 2010
(wcześniejsze wydanie: red. Anna Dunin-Wąsowicz, Warszawa 1995).
Cecylia Siwińska z d. Sokołowska „Moja dzielnica Pelcowizna” (fragmenty)[1]
Urodziłam się na Pelcowiźnie przy ul. Pomorskiej 8, w 1920 roku. (…) Moja dzielnica Pelcowizna była położona między torami kolejowymi a Wisłą. Wzdłuż torów ciągnęła się ul. Różopolska, od której odchodziły inne ulice (…). Ul. Jabłonowska ciągnęła się od huty szkła pana Sawickiego do ul. Modlińskiej, którą jeździła kolejka wąskotorowa na trasie: Jabłonna-Mosty-Karczew. Nasza dzielnica zaczynała się od Śliwic i ciągnęła do Zalewu Żerańskiego. Ostatnim domem murowanym był dom państwa Karolaków. Domy były oddzielone ogrodami. Pamiętam jak brukowano ulice i zakładano gazowe latarnie do oświetlania ulic. Dzielnica moja była bardzo czysta. Dzielnicowy codziennie chodził i sprawdzał porządek. Trawę, która wyrastała między brukiem, trzeba było wyrywać. Dla nas dzieciaków to była radocha, ścigaliśmy się z wyrywaniem przy naszej posesji. Boki rynsztoków musiały być spryskane wapnem.
Pięknie wyglądała nasza dzielnica na wiosnę. Pnie drzew owocowych i innych były pomalowane na biało wapnem. Kwitły bzy, kasztany, jaśminy, akacje – zapach był, aż chciało się żyć. (…) W domu naszym mieszkali lokatorzy, z którymi żyliśmy jak w rodzinie. W ogrodzie rosły drzewa owocowe, dużo krzewów bzu i jaśminów. (…) Przy domu stała olbrzymia grusza, dlatego nazywano go „Domem pod gruszą”. Na niedziele mieliśmy zawsze gości: rodzinę bliską i dalszą, znajomych z Bródna i Pragi.
(…) Przy ul. Toruńskiej mieścił się 18-sty Komisariat Policji, tuż przy torach kolejowych, dalej apteka pana Rościszewskiego, dom pani Smolińskiej, w którym było przedszkole (ochronka), do którego uczęszczałam, spędzając szczęśliwe dni z dziećmi i z panią wychowawczynią; była bardzo miłą i kochaną przez dzieci; nie pamiętam jej nazwiska, na imię miała Zofia, a gosposia, która nam gotowała posiłki, nazywała się pani Godlewska[2]. (…) Był to rok 1925. Dalej stały domy mieszkalne i kilka sklepów żydowskich. Po drugiej stronie ul. Toruńskiej był kiedyś folwark. Przejął go ogrodnik, pan Wiśniewski[3]. Na dwa lata przed wojną 1939 r. postawił dużą kamienice Żyd Aron. Obok stała budka z wodą wodociągową, za którą płaciło się jeden grosz za wiadro. Usługiwała w tej budce pani Drożyńska, a syn jej miał obok budkę ze słodyczami i lodami.
Przy ul. Helskiej pani Wróbel miała magiel. Na ul. Pomorskiej państwo Kosińscy mieli sklep spożywczy, a także państwo Żółtowscy, Żydzi, mieli sklep spożywczy. Państwo Andrysiakowie zajmowali się sprzedażą węgla na kilogramy[4], a państwo Baranowscy mieli krowy; mogliśmy u nich kupować mleko. W domu państwa Siwickich zamieszkiwał rabin z rodziną: miał dorosłego syna, dorosłą córkę i dwie małe dziewczynki, bliźniaczki. Mieszkał również fryzjer, Żyd Gidale z żoną Jantą. (…) Gustaw Klotz miał duży murowany dom przy ul. Pomorskiej. Był Niemcem ożenionym z Polką, mieli dwoje dzieci. Gustaw Klotz kilkakrotnie obronił nas, gdy była blokada i wybierano mężczyzn do obozów, na roboty do Niemiec.(…)
Najwięcej sklepów było przy ul. Warmińskiej. Rzeźnicze pp. Binięda, Gniadek, Łapiński, Byrski, Urbański – wyrabiali pyszne wędliny[5]. Na święta zaopatrywali się mieszkańcy w szynki wędzone i mięso. Kilka sklepów spożywczych i żydowskich z materiałami łokciowymi. Żydzi zajmowali się sprzedażą na raty: ubrań, mebli, firan, itp., wszystko do gospodarstwa domowego. Pan Pawlak miał cukiernie własnych wyrobów. Filię posiadał na Bródnie. Piekarnię pieczywa miał pan Polański, Niemiec Gepert, Żyd Jołke; w jego piekarni pracował pan Chrzanowski, który na święta piekł nam ciasto. Największą kamienicę miał pan Wojciechowski; mieściły się tam dwa olbrzymie sklepy: spożywczy i kolonialny. Wchodząc do bramy można było zauważyć umocowaną tablicę z napisem: Dałeś mi Boże z Twej Opatrzności, daj też i temu, co mnie zazdrości. Przy stacji kolejki wąskotorowej, przy ul. Warmińskiej, piękną kawiarnię z szyldem „Kawiarnia pod lipami” miał pan Lejder. Przy budynku była altana, wokół której rosły lipy.
Przy ul. Kartuskiej, róg Jabłonowskiej, stał dom państwa Rangów, w nim mieścił się skład apteczny pana Warchoła (zamordowany w Wawrze), a także razura [zakład fryzjerski] państwa Borków [Baera], którzy mieli synka Bogdana. Posiadali oni też sklepy. Właścicielami domów byli także Niemcy: Hildebrand, Szmith, Wolfram.
[ul. Jabłonowska – Modlińska ku północy]
Vis a vis stacji kolejki stał Dom Ludowy, w którym odbywały się akademie, zabawy karnawałowe i wieczorki taneczne. Działały sekcje, takie jak: haftu, robienia na drutach i szydełkowania, nauka tańców ludowych i sekcje teatralne, które prowadziła pani Romańska z panią Zofią Sendek. Był zespół instrumentalistów (…). Biblioteką i dekoracją sali zajmował się pan Jasiński[6], imienia nie pamiętam. Obok Domu Ludowego stal dworek, w którym mieszkali państwo Bieńkowscy. Zajmowali się ogrodnictwem, mieli plantacje pomidorów i rzodkiewki, ciągnące się do Śliwic. Przed wojną 1939 r. wybudowano tam Szkołę nr 160.
W stronę Żerania stał dom pana Jabłońskiego, w którym on sam prowadził zakład stolarski. Jego żona była akuszerką. Dalej mieszkał pan Krzyżewski, organista, obok był plac targowy i Szkoła Powszechna nr 59[7], a po katastrofie lotniczej kpt. Żwirki i Wigury została nazwana ich imieniem. Był to ładny, parterowy budynek z olbrzymią salą gimnastyczną i składaną sceną. Tutaj właśnie odbywały się koncerty, akademie, przedstawienia i zabawy. Kierownikiem był pan Wyczański, uczyli także Kotarbińscy, Wasilkowski. Dalej stały domy mieszkalne, w których mieszkali Polacy i Żydzi. Na końcu tej ulicy stała okazała synagoga, w której w soboty zbierali się Żydzi na modlitwy. (…) [Po drugiej stronie kościół św. Jadwigi.] Przy kościele stała plebania i domek, w którym mieszkał kościelny, pan Banaszek, zajmując połowę, a druga część przeznaczona była na spotkania stowarzyszeń, m.in. koła św. Teresy, które prowadziła katechetka pani Maria Zielińska. (…) Na uroczystość Bożego Ciała procesja szła przez całą dzielnicę z Pelcowizny do innej parafii. Przychodziła do nas procesja z Bródna i Annopola, my na Bródno z procesją chodziliśmy ulicą Toruńską i Wysockiego do kościoła Matki Boskiej Różańcowej.
Gdy został usypany wał przeciwpowodziowy, zaczynający się od mostu kolejowego Gdańskiego do Kanału Żerańskiego, było to piękne miejsce na spacery. Młodzież męska i żeńska spacerowała, śpiewając i grając na instrumentach, którym wtórował rechot żab znad Wisły. Wisłą płynęły statki pasażerskie i łodzie rybaków, wydobywające żwir i piasek. W dali, nad Kanałem Żerańskim stał bliżej brzegu Wisły wiatrak, obok dwie olbrzymie cysterny „Nobla”. A po drugiej stronie Wisły widać Zamek Królewski, katedrę św. Jana, kościół sióstr Sakramentek, ośrodek sportowy dawny CIWF i klasztor bielański. Na Zielone Święta Wisłą jeździły statki spacerowe, odświętnie ustrojone, z orkiestrą, na Bielany do Bochenka. W Lesie Bielańskim odbywały się zabawy, karuzele, różne imprezy. (…)
Sąsiedzi byli bardzo serdeczni, życzliwi, spokojni. Mieliśmy gramofon z dużą tubą. Często wieczorami do brata przychodzili koledzy i koleżanki z instrumentami, tańczyliśmy do późnego wieczora. Mój tatuś bardzo lubił młodzież, więc bawił się razem z nami. (…)
Między ul. Jabłonowską i Modlińską znajdował się Klub „Ordon”. (…) Co niedziela odbywały się mecze lub [zawodnicy] wyjeżdżali grać z innymi klubami.
Idąc w stronę Żerania w kierunku kościoła św. Jadwigi były Zakłady Radiowe „Telefunken” w dawnej fabryce zapałek „Płomyk”, a w stronę ul. Toruńskiej, przy kościele stała Szkoła nr 160. Kierownikiem jej była pani Maria Chlewicka[8]. (…) Obok szkoły stała kuźnia i piekarnia Żyda Joikie. Meldunki prowadzili: Skoruchowa, po jej śmierci pani Szulimowicz[9], Kulik i Trawiński.
Opis zdjęć (ze zbiorów Henryka Podczaskiego):
- Pelcowizna, Dom Ludowy 12.01.1935 r., po lewej autorka artykułu Cecylia z domu Sokołowska.
- Pelcowizna, wiosna 1936 – rodzina Łysakowskich w ogrodzie przy ul. Kartuskiej. W głębi kamienica przy ul. Warmińskiej, własność Wojciechowskiego, wraz z gabinetem dentystycznym pani Dietrich-Sonnenberg. Zdjęcia za zbiorów Henryka Podczaskiego.
- Pelcowizna 1938 – zakład fryzjerski Baera, ojca aktora Bogusława Baera (1926-2002). Zdjęcia za zbiorów Henryka Podczaskiego.
- Dom Ludowy, partia brydża, początek lat 30.
- Dom Ludowy, pin-pong, po lewej Henryk Łysakowski, początek lat 30.
- Pelcowizna, w kierunku Żerania, wiatrak 1937 r.
- Pelcowizna, koniec lat 20., zawody sportowe KS Ordon, skacze Henryk Łysakowski – klub znajdował się vis a vis budynku szkół nr 113 i 160 po drugiej stronie ul. Modlińskiej.
- Szkoła nr 160, 1938 r. – kierownik Lucjan Żmudzki oraz nauczycielka Cecylia Owoc wraz z dziećmi.
Zmiana nazw ulic na Pelcowiźnie:
W 1916 r. włączono w granice Warszawy osady Nowe Bródno, Pelcowiznę oraz okolice. To pociągnęło za sobą konieczność zmiany nazw ulic. Zastąpiono już istniejące nazwy na obszarze Warszawy oraz przemianowano ulice noszące nazwy związane z tradycjami rządów rosyjskich (Aleksandrowska, Mikołajewska).
Na obszarze Pelcowizny całkowicie zmieniono nazwy ulic, zastępując je nazwami urobionymi od regionów i nazw północnej Polski. Istniało tam 11 równoległych ulic biegnących na osi wschód-zachód, którym odpowiadało w okresie międzywojennym 10 ulic. Zaczynając od północy były to:
1. ul. Kościuszki (potem ul. Toruńska),
2. ul. Ogrodowa (ul. Helska),
3. ul. Jasna (ul. Pomorska),
4. ul. Aleksandryjska (ul. Bojanowska),
5. ul. Moniuszki (ul. Warmińska),
6. ul. Widok (ul. Dobrzyńska),
7. ul. Szkolna (ul. Kartuska),
8. ul. Kolejowa (ul. Malborska),
9. ul. Mickiewicza (ul. Królewiecka),
10. ul. Górna (ul. Wyszogrodzka),
11. ul. Wąska.
Kształt dawnej Pelcowizny przypominał trapez rozszerzony ku północy. Siatkę wymienionych ulic przecinała z płn. na płd. ul. Landwarowska, z którą łączyła się ul. Jabłonowska. Obecnie teren dawnej Pelcowizny wchłonięty został przez dawne FSO, Trasę Toruńską i węzeł kolejowy stacji Warszawa-Praga. Z dawnej Pelcowizny pozostał tylko kościół pod wezwaniem św. Jadwigi.
[2] Zapewne matka autorki.
[3] Autorka wspomina, że jej matka pracowała u ogrodnika, ale położonego nieco dalej (3 km od Pomorskiej).
[4] Autorka wspomina o darmowym węglu, który znajdowali pod drzwiami po tym, jak jej matka została wyrzucona z pracy po strajkach.
[5] Zapewne to w jednym z nich pracowała autorka jako buchalterka w 1923-24 r.
[6] Zapewne w tej bibliotece mieszczącej się w Domu Ludowym pracowała matka autorki i z niej przynosiła książki „zamiast obiadu”. Co ciekawe, matka autorki była z domu Jasińska, więc może sentyment do nazwiska zadecydował, że dyrektor dał jej pracę.
[7] Do niej to uczęszczała autorka w latach 1920-1924.
[8] Nowy budynek szkół 113 i 160 powstał w latach 30-stych wg. projektu Zygmunta Tarasina. Został zbudowany przez Społeczny Komitet Obywatelski na którego czele stał Stanisław Łysakowski – dziadek Henryka Podczaskiego. Kierownikami szkół byli odpowiednio Lucjan Żmudzki i Maria Chlewicka (inf. Henryk Podczaski).
[9] U Szulimowiczów matka autorki wynajęła trzecie z kolei mieszkanie przy ul. Pomorskiej.